DUCH ŚWIĘTY głównym pogromcą relatywiuzmu


w encyklice Dominum et vivificantem « o Duchu Świętym” Jan Paweł II wskazuje na rolę Pocieszyciela:

Kościół przeto nie przestaje błagać Boga o tę łaskę, ażeby nie zanikała prawość ludzkich sumień, aby nie tępiała ich zdrowa wrażliwość na dobro i zło. Prawość i wrażliwość jest głęboko związana z wewnętrznym działaniem Ducha Prawdy. W tym świetle szczególnej wymowy nabierają takie wezwania Apostoła, jak: „Ducha nie gaście”, „nie zasmucajcie Bożego Ducha Świętego” (1 Tes 5, 19; Ef 4, 30). Nade wszystko jednak Kościół nie przestaje z największą żarliwością błagać o to, ażeby w świecie nie narastał ten grzech, który Ewangelia nazywa bluźnierstwem przeciw Duchowi Świętemu; ażeby, przeciwnie, grzech ten cofał się w duszach ludzkich — a pośrednio w całych środowiskach i w różnych społeczeństwach — ustępując miejsca otwartości sumień, nieodzownej dla działania Ducha Świętego. Kościół błaga, aby ten groźny grzech przeciw Duchowi Świętemu ustępował miejsca świętej gotowości przyjmowania misji Pocieszyciela, gdy przychodzi On, by „przekonywać świat o grzechu, o sprawiedliwości i o sądzie (DV 47). Nawiązaniem do tej modlitwy jest homilia na Agrykoli połączona z wezwaniem: NIE PRZESZKADZAJCIE MU! (tj. Duchowi Świętemu).

Sumienie a prawda wg Josepha Ratzingera/Benedykta XVI

We współczesnej debacie o naturze moralności i sposobach jej poznania problem sumienia stał się kluczowym punktem dyskusji, przede wszystkim w obszarze katolickiej teologii moralnej. Debata ta toczy się wokół pojęć wolności i normy, autonomii i heteronomii, samookreślenia zasad moralnych przez jednostkę i ich ustalania odgórne przez władzę. Sumienie przedstawiane jest w tej dyskusji jako bastion wolności wobec egzystencjalnych ograniczeń narzucanych przez władzę. W tym kontekście przeciwstawiane zostają sobie dwie koncepcje katolicyzmu: z jednej strony mamy nowe spojrzenie na jego istotę, które ujmuje wiarę na podstawie wolności i jako zasadę wolności, a z drugiej strony, model przebrzmiały, >>przedsoborowy<<, który przyporządkowuje chrześcijańską egzystencję autorytetowi władz, porządkującej życie w najdrobniejszych, najbardziej intymnych szczegółach, za pomocą norm,  i starającej się w ten sposób zachować kontrolę nad ludźmi. >>Moralność sumienia<< i >>moralność władzy<< wydają się zatem ze sobą sprzeczne jako dwa nieprzystające do siebie modele W przypadku >> moralności sumienia<< wolność chrześcijanina miałaby zostać ocalona dzięki odwołaniu się do klasycznej zasady tradycji moralnej, według której sumienie jest najwyższą normą, którą należy się zawsze kierować, również wtedy gdy stoi ona w sprzeczności z władzą. Jeśli zaś władza – a w tym przypadku jest nią Urząd Nauczycielski Kościoła – chce się wypowiadać na temat moralności, to oczywiście może to robić, ale tylko przedstawiając pewne jej elementy, mające dopomóc w kształtowaniu samodzielnego osądu sumienia, do którego jednak powinno zawsze należeć ostatnie, decydujące słowo. Niektórzy autorzy , traktując sumienie właśnie jako najwyższą normę, ukuli twierdzenie o nieomylności sumienia[1].

Zawsze zgodnie z sumieniem ale prawym

czyli dobrze ukształtowanym Jednakże , w tym momencie może pojawić się sprzeczność. Nie ulega wątpliwości, że należy zawsze postępować za wyraźnymi nakazami sumienia, albo przynajmniej nie powinno się nigdy postępować wbrew niemu. Jednakże zupełnie inną kwestią jest to, czy osąd sumienia albo coś, co człowiek za taki osąd uważa, jest zawsze słuszny, a zatem, czy jest on nieomylny. Jeśli bowiem byłoby tak w istocie, oznaczałoby to, że nie istnieje żadna prawda, przynajmniej w dziedzinie moralności i religii, czyli w sferze leżącej u samych podstaw naszej egzystencji. W sytuacji, gdy osądy sumienia są ze sobą sprzeczne, istniałaby zatem tylko prawda podmiotu, która ograniczałaby się do jego szczerości. Nie byłoby żadnej >>bramy<< i żadnego >>okna<<, które mogłyby wychodzić od podmiotu do otaczającego go świata i prowadzić do wspólnoty z ludźmi. Kto ma odwagę przyjrzeć się tej koncepcji aż po jej ostateczne konsekwencje, dochodzi do wniosku, że nie ma żadnej prawdziwej wolności, a to, co uważamy za nakazy sumienia, w rzeczywistości nie jest niczym innym, jak odzwierciedleniem naszych społecznych uwarunkowań. Musiałoby to prowadzić do poglądu,że przeciwstawianie sobie wolności i władzy powoduje pominięcie czegoś; że musi istnieć coś jeszcze głębszego, jeśli chcemy, aby wolność, a co za tym idzie i człowieczeństwo, miały jakiś sens. (…) (koniec cz 1).


[1]Teza ta przedstawiona została prawdopodobnie po raz pierwszy przez J. G. Fichtego: >>Sumienie nie myli się i nigdy nie może się mylić<<, gdyż >>ono samo jest sędzią każdego poglądu i nie zna żadnego sędziego poza sobą<<. Przeciwstawne argumenty, sformułowane już wcześniej przez Kanta, pogłębione zostały przez Hegla, dla którego sumienie >>jako formalna subiektywność… gotowe obrócić się w zło<<.


Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *